Na początku lipca 2013 roku nasz kraj uraczony został kolejnym nieszczęściem – wdrożeniem (choć jak na razie to chyba za mocne słowo) nowej ustawy śmieciowej. Dlaczego „nieszczęście”? Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje. Wniosek nasuwa się sam – Polska nie była nawet w połowie gotowa na taką rewolucję. Za symbol całego tego bałaganu niech posłuży Warszawa, która zamiast świecić pozostałym miastom przykładem, bezradnie rozkłada ręce i przesuwa wprowadzenie w życie ustawy o dobre pół roku.

Bałagan jest praktycznie ze wszystkim. Brakuje pojemników do segregowania śmieci, w maleńkich kuchniach wielu Polaków nie ma miejsca na dodatkowe śmietniki a do osiedlowych zbiorników na śmieci każdy może wrzucać co mu się żywnie podoba i w ten sposób szkodzić mieszkańcom całego bloku. Chaos dodatkowo powiększają urzędnicy niższych szczebli, którzy mają kłopoty z interpretacją ustawy i firmami wywożącymi śmieci, którym pozostawiono wolną rękę w określaniu zasad segregowania odpadów. Efektem tego jest fakt, że w każdej gminie wprowadzono inne reguły segregacji. W jednym mieście trzeba myć butelki po oleju, w innym już nie, w jednej gminie kartka z fakturą jest papierem, w innej z kolei papierem już nie jest.

Nie trudno jest przewidzieć negatywne efekty tego bałaganu, zwłaszcza, jeżeli pożyło się w tym kraju ładnych parę lat. Wzrośnie poziom nieufności i niechęci pomiędzy sąsiadami, którzy będą wzajemnie oskarżać się o nie segregowanie śmieci i wyższe rachunki za ich wynos. W niektórych osiedlowych śmietnikach już pojawiły się kamery patrzące ludziom na ręce. Monitoring sklepu to jedno, ale kamery wkroczą odważniej w nasze życie. A inwigilacja pójdzie jeszcze dalej, doprowadzając do takich absurdów jak monitoring w lesie. Wyrzucanie śmieci do lasu zdarzało się już wcześniej, teraz jednak, kiedy legalny sposób na pozbywanie się odpadów stał się droższy i bardziej skomplikowany, proceder ten ma niezłe szanse na rozkwit.

Kamery zwane „fotopułapkami” zaczną pojawiać się na drzewach i być może przyczynią się do złapania kilku głupców wyrzucających śmieci do lasu – to oczywiście rzecz pozytywna i nie ma się co z tym spierać. Z drugiej strony jednak, czy nie brzmi to absurdalnie? Kamery zainstalowano już w większości miejsc publicznych, spotyka się je też na drogach. Teraz pojawiają się już nawet w śmietnikach i w lesie. Doprawdy w bardzo dziwacznych czasach żyjemy. A przecież konieczność instalowanie tego monitoringu wynika tylko i wyłącznie z nieprzemyślanej ustawy śmieciowej i braku odpowiedniego przygotowania się do jej wdrożenia. Jedno się urzędnikom udało – ustawa śmieciowa naprawdę jest „śmieciowa”. Bo to, czy jest papierem, czy nie, zależy już od geografii.